Nie ma chyba nic gorszego w gorący letni dzień niż ciemne burzowe chmury przysłaniające słońce. Kłębiące się ciemnogranatowe obłoki widać już z daleka. W miarę ich zbliżania się, człowiek odczuwa coraz większą dawkę niepokoju i zastanawia się, czy natura danym razem będzie łaskawa, czy też przypomni ludziom o swej nieprzewidywalności. ,,Tak dziś ładnie” słyszane w rozmowach, zmienia się w ,,idzie biyda” wypowiadane z lekką trwogą. W okamgnieniu potrafi rozpętać się burza – która niejako zaciera wspomnienie o upalnym dniu, a jedynym widocznym jego znakiem pozostaje złocista opalenizna. Cyrniawa od zawsze była dla mieszkańców wsi zwiastunem nadchodzącej burzy. Ciemne masy skłębionego powietrza otaczały wieś, zamykając ją jak w bańce i zmieniając ją w krajobraz wirujących kropel deszczu, a nawet kul gradu. Nieraz deszcz dopadał spacerujących po lesie, czy kąpiących się w jeziorze lub leśnym strumyku. Wtedy omijanie kałuż stawało się nie lada gratką. W czasie łagodnych burz, gdy powietrze pozostawało wciąż gorące, cudownie było spocząć pod dachem krytej strzechą przybudówki, rozsiąść się na ławce i podziwiać piękno frydmańskiej wsi. Mimo, że oglądanej codziennie, to wtedy wydającej się jeszcze piękniejszą. Nic więc dziwnego, że cyrniawy nie udawało się zignorować, nie zauważyć. Było i jest tak pięknie, cóż się więc dziwić, że człowiek lubi patrzeć w niebo.
Marta Jurgowska